Jestem winna mojej "miłości" od 13 lat kilka słów :)
Martin Schmitt (ur. 29.01.1978 r) - niemiecki skoczek narciarski, trzykrotny medalista olimpijski, dziesięciokrotny medalista mistrzostw świata, wicemistrz świata w lotach narciarskich, dwukrotny zdobywca Pucharu Świata w skokach oraz w lotach. Taki skrót z wikipedii :) Nawet nie wiem co można o nim napisać. Kiedy wśród moich znajomych padało nazwisko "Martin Schmitt" - wszystko było jasne. Być może trudno w to uwierzyć osobom urodzonym po 1995 roku, nie ma bowiem w Martinie za dużo cech klasycznego "ciacha", ale swego czasu był on bożyszczem nastolatek, gwiazdą nie tylko skoków, ulubieńcem kibiców i mediów. Zawsze mile witany w Polsce - pomimo zaciekłej rywalizacji z Małyszem.
Martin "pojawił się" w moim życiu w 2000 roku. Wtedy do czołówki skoków narciarskich wdarł się Adam Małysz, a mój ojciec, wzorem telewidzów w całej Polsce, z zapałem śledził kolejne konkursy, trzymając kciuki za Orła z Wisły i psiocząc na jego głównego rywala - Schmitta właśnie. Z dziecięcą przekorą i złośliwością, coraz bardziej otwarcie wyrażałam głośne poparcie dla gościa z Milką na kasku. Początkowe "a właśnie, że będę kibicować wrogowi Małysza" dość szybko zamieniło się w "jest cudny, kiedyś wyjdę za niego za mąż". Przezwiskiem "Schmitt" koleżanka ochrzciła mnie chyba w styczniu 2001 roku. Po spektakularnych sukcesach, Martin zszedł do poziomu średniaka, potem wypadł nawet z kadry narodowej, ale mimo tych wszystkich problemów, jego nazwisko nadal budzi szacunek - zarówno wśród kibiców, jak i zawodników. Ja co prawda nie dostrzegam w nim już tego, co widziałam parę lat temu, ale sentyment pozostał. Schmitt to jest Schmitt i już zawsze będzie dla mnie osobą, dzięki której pokochałam skoki narciarskie i której występy śledziłam z wypiekami na twarzy. Mam nadzieję, że będzie w formie, która pozwoli mu znaleźć się w reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie w Soczi w 2014 roku. Po nich ma definitywnie zakończyć karierę. To będzie, niestety, koniec pewnej, dla mnie wspaniałej, ery. Starość nie radość, młodość nie wieczność, jak to mówią ;)
|
Powiem tak: nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Nie no, nie wypowiem się zbyt mądrze, bo jestem nie w temacie, nie znam się na sporcie. Wiem tyle co mi powiesz :P Ale jedno wiem na sto pro: nadal twierdzę, że na ostatniej fotce wygląda jak Dan Radcliffe. He, he.
|
Ksiądz Wiesław napisał:Wiem tyle co mi powiesz :P
Jakie to miłe, być "znawcą" ;) no to Ci mówię - Martin to Król Skoków Narciarskich, szykujący się do emerytury ;) nie ma prawdziwego fana skoków, który nie wiedziałby kim jest Schmitt. Jest lub był idolem dla całych pokoleń skoczków narciarskich. Amen.
Ksiądz Wiesław napisał:Ale jedno wiem na sto pro: nadal twierdzę, że na ostatniej fotce wygląda jak Dan Radcliffe.
Wiem, ostatnia fota jest straszna. Urzekł mnie tekst, dlatego to wrzuciłam. Ale na gacie Merlina, Radcliffe?! Co za zniewaga!
|