TWISTED - całe życie z wariatami
Ojciec Założyciel
Właśnie obejrzałam sobie ostatnie 10 minut „Leona zawodowca”. O kultowości i epickości tego filmu nawet nie muszę wspominać - jest tak genialny że każdy o tym wie. Wróćmy do sedna - Wiesiu rzadko ulega takim „wrażliwym” emocjom, ale przy ostatnich scenach z „Leona” nie umie powstrzymać wzruszenia. I sobie tak tu teraz siedzę, z Mathildą, Leonem i starym Tonym przed oczami, i je sobie zawzięcie wypłakuję.
Nic mnie tak nie rusza, jak kilka wybranych filmów - często konkrtnie ich końcowe fragmenty, ostatnie sceny. „Leon zawodowiec”, „Marley i ja”, „Siedem dusz”, „Brokeback Mountain”... Ryczę i ryczę, mówiąc kolokwialnie.
A was co wzrusza? Filmy? Książki? Jakis widok na ulicy?
Popłaczmy sobie razem.
______________________________________________
Uprasza się użytkowników o posty: wyczerpujące, rzetelne, konstruktywne, twórcze, inteligentne - a nie: lekceważące i nie wnoszące nic do dyskusji.
K s i ą d z W i e s ł a w W a m b ł o g o s ł a w i !
P r z e d p o k ó j z W a m i !
______________________________________________
Offline